Kiedyś pamiętam....siedziałam na fotelu fryzjerskim, po I chemii....nie chciałam od razu golić głowy, więc postanowiłam tylko obciąć włosy możliwie jak najkrócej:-) Fryzjerka nie zorientowała się skąd takie osłabienie włosów. Powiedziałam, że po lekach, przebytym szpitalu. I zaczęłyśmy rozmawiać na temat dziewczyny, chorej na raka. Ona była z nią bliżej niż ja, ale powiedziała mi coś takiego "nie potrafię do niej zadzwonić, zapytać jak się czuje".....Powiedziałam jej, że nie powinna się tego obawiać, że ona czeka na telefon, na zwykłą, normalną rozmowę. Wszyscy potrzebują kontaktu, bliskości, a szczególnie chorzy. Z drugiej jednak strony rozumiem też ludzi, którzy po prostu mają blokadę psychiczną, aby porozmawiac z chorym, nie czują się silni, nie potrafią z wielu przyczyn. To jest zrozumiałe.
Dlaczego boimy się spytać "jak się masz? jak się czujesz?" Zdaję sobie sprawę, że wynika to z obawy, że chory zacznie się zwierzać, może za bardzo, może zacznie płakać. Każdy ma do tego prawo. Zobaczcie jak często każdy z nas narzeka na ból kręgosłupa, głowy, czegokolwiek. I rozmawiamy o tym otwarcie, doradzamy, pocieszamy. Jak spotykamy chorego na nowotwór, to już tak często nie pytamy, jak sie ma, czy coś pomóc, doradzić. A jak ktoś wspomni o swojej chorobie publicznie, to od razu postrzegany jest jako osoba chcąca wzbudzić litość, lub próbująca coś "ugrać" na chorobie. Nowotwór to już nie temat tabu, to choroba cywilizacyjna, ale co najważniejsze, można z nią WYGRAĆ !
Chcę łamać stereotypy i wszystkich namawiam do szczerej rozmowy z chorymi. I tu nie chodzi o wzbudzenie poczucia, że coś ktoś ma teraz dla mnie zrobić, dać, pomóc. Nie, nie. Wystarczy jedno ciepłe słowo. Często jest tak, że to osoba chora nie chce rozmawiać o swojej chorobie, ale jeśli już rozmawia, to wysłuchajcie jej, po prostu wysłuchajcie. To jest bardzo ważne. Tyle osób zamyka się z tą chorobą w czterech ścianach. I nie zawsze każdemu wystarczy sił, aby się z nią zmierzyć.
Kiedyś spotkałam po latach kolegę. Chwilę porozmawialiśmy, bardzo miło i on powiedział mi coś takiego "Monia, nie spodziewałem się, że ta rozmowa tak będzie przebiegać. Pokierowałaś nią tak, że nie czuję się skrępowany..." Prawda jest taka, że staramy się tak prowadzić rozmowę, aby rozmówca nie czuł smutku, żalu. Oczywiście nie mówię za wszystkich, bo spotkałam wiele osób w szpitalu, które nie potrafią rozmawiać o tej chorobie, powiedzmy jak o "zapaleniu dziąsła".
Chciałabym w tym miejscu podziękować wielu kochanym osobom (one będą wiedziały, że o nich mówię:-)), dzięki którym nie doszłabym do tego etapu, w którym jestem teraz. Za ich zrozumienie, cierpliwość, szczerą rozmowę, pocieszenie, miłość.
Życzę każdemu, aby na swojej drodze znalazł przyjaciół, którzy w myśl Antoin'a de Saint-Exupéry są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz