sobota, 12 października 2013

Cud drugi i ...

Cudem drugim okazała się być moja ciąża...Po dziesięciu latach, udało się:-) Można by rzec - lepiej późno niż wcale. W naszym przypadku po prostu nie wychodziło tak jak miało wyjść. Od początku małżeństwa marzyliśmy o dziecku. Najwidoczniej poprzednia praca zablokowała mnie na "amen". I od razu po jej zmianie, wszystko ułożyło się tak jak miało być.
Jesteśmy przeszczęśliwi. To niesamowite nosić w sobie tą malutką istotkę, która będzie z kości dwojga kochających się ludzi. I z pewnością będzie uparciuchem:-) Po mamusi...I będzie syn. Lepiej wymarzyć sobie nie mogliśmy..............

To szczęście trwało i trwa nadal, ale.........

Los rzucił kolejny cios. Choroba nowotworowa mojego Taty. Najukochańszego Taty na świecie. Najpierw los doświadczył mnie, teraz Tatę....Ma rozsiany nowotwór płuca z przerzutem do wątroby.Cóż mogę napisać...Życie toczy się swoim torem, płynie dalej, stawia przed nami różne zadania, ale ten cios dla mnie jest nie do zniesienia. Z moją chorobą uporałam się szybko, z uśmiechem na twarzy, powiedziałam sobie, że pokonam "dziada" i tak się stało. Na jak długo tego nikt nie wie, ale to mnie nie martwi.
Tata ma typ nowotworu, który nie daje większych szans. I to mnie przeraża.
Wiem, że wola życia jest przeogromna i mój Tato zrobi wszystko, aby być z nami jak najdłużej...I mam nadzieję, że Bóg nam w tym pomoże....


"Czasem serce potrzebuje czasu, aby zaakceptować, to co myśli już wiedzą..."

1 komentarz:

  1. Minia calym serduszkiem jestem z Toba! Wiem, ze jest bardzo ciezko ale wierze, ze Twoj Tata da rade! Trzymaj sie mocno!

    OdpowiedzUsuń